Co jakiś czas przez Internety przewala się burza dyskusji na temat “Czy ADHD istnieje?”. Niektórzy “publicyści” podgrzewają atmosferę tylko po to, żeby zrobić szum wokół własnej osoby i nabić klikalność. A niektórzy odbiorcy tych treści naiwnie łykają sensacje i karmią swoje teorie spiskowe.
Kilka lat temu była wielka sensacja: odkrywca ADHD, dr. Eisenberg, na łożu śmierci, wyznał, że jest to choroba wymyślona. Piana była bita na ten temat w różnych mediach.
Zacznijmy od tego, że awantura zaczęła się od anonimowego artykułu zamieszczonego na jakimś portalu. W artykule są odwołania do różnych źródeł, ale nie ma do wypowiedzi dr. Eisenberga. Czyli artykuł jest omówieniem omówienia. A potem był tłumaczony. Na każdym etapie ktoś dołożył cegiełkę do sensacji. Śmiem twierdzić, że artykuł jest po prostu kłamstwem. Dr Eisenberg nie żyje już od kilku lat, więc bronić się nie może.
Przeczytałem oryginał artykułu. W rzeczywistości dr. Eisenberg pisał o tym, że ADHD jest nadmiernie często diagnozowane, że jest o wiele łatwiej przepisać pigułkę, niż przyjrzeć się psychospołecznym czynnikom (np. sytuacji w domu), ale nie zaprzeczał istnienia ADHD! W oryginale jest użyte w odniesieniu do ADHD określenie “fabriziert”, co w najprostszym tłumaczeniu na angielski i polski znaczy sfabrykowany. Tylko że w języku niemieckim to słowo ma jeszcze drugie, mniej znane znaczenie: nadmiernie rozdmuchane. Jak się wczytać w resztę artykułu, to można łatwo wywnioskować, że Eisenberg właśnie to drugie miał na myśli.
A żeby nie było wątpliwości, dr. Eisenberg nie był wynalazcą ani odkrywcą ADHD, przypadłość była znana i opisana wiele lat wcześniej, przed pracami dr. Eisenberga.
ADHD i ZA są lżejszymi odmianami autyzmu. Zaś autyzm istnieje i nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Są na to twarde dowody naukowe. Dowodzą tego badania MRI, fMRI i kilka innych. To jest bezdyskusyjne!
W tej chwili istnieje pęd na diagnozowanie ADHD i często diagnozy dostają dzieci źle wychowywane. Czyli dzieci będące ofiarami nieudanych eksperymentów wychowawczych lub po prostu dzieci zaniedbane.
Często za diagnozą rodzice próbują schować własną nieudolność. Rozmiar tego zjawiska w tej chwili przyjmuje już rozmiary tsunami.
Tak jak z już się dzieje dysleksją. Diagnoza dysleksji daje pewne przywileje w czasie egzaminów, więc wszyscy zaczęli chodzić wokół papieru. Lepiej mieć papier niż uczyć dziecko ortografii… W rezultacie w Sopocie okazało się, że 50% uczniów miało taki papier. Statystycznie w społeczeństwie jest kilka procent dyslektyków, czyli reszta weszła w posiadanie zaświadczenia w sposób… bardziej nieformalny.
Prawda jest taka, że braki etyki zawodowej i zwyczajne niedouczenie psychologów i psychiatrów powoduje, że trafiają do nas dzieci z diagnozami kompletnie z sufitu i z diagnozą “wszystko jest OK”, mimo poważnych problemów. Możemy się obrażać na rzeczywistość, ale tak po prostu jest.
Wniosek.
ADHD i ZA istnieją. Nie ma wątpliwości, ale narośle rakowe, które wokół tego narastają i powodują coraz większą irytację wielu ludzi. W tym naszą.
I ta irytacja może przybierać dziwne formy.